Zorba
03.09.2006 | komentarze: 0 | galeria zdjęć
Zorba to jeden z tych musicali, które pozostały w mojej pamięci na dłużej - zmusza bowiem widza do myślenia, skłania do chwili refleksji i zastanowienia. To przede wszystkim musical o sposobie i spojrzeniu na życie, o systemie wartości, które tym życiem rządzą. A taka sztuka zawsze będzie aktualna - nawet mimo faktu, że swoją światową prapremierę miała 17 listopada 1968 roku (Imperial Theatre, Nowy Jork).
Prapremiera polska z kolei odbyła się 24 lutego 1979 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi. Od tamtego czasu Zorba pojawił się jeszcze na deskach Teatru Muzycznego w Poznaniu oraz w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Jednak najbardziej wyjątkową realizacją tego musicalu jest niewątpliwie produkcja Teatru Miejskiego w Gdyni, która swoją premierę miała 14 lipca 2006 r. Zorba wystawiany był bowiem na Scenie Letniej Teatru Miejskiego, która mieści się na plaży w Gdyni - Orłowie. A plenerowe widowiska - poza tym, że stwarzają ogromne możliwości reżyserskie - są również niezwykle urokliwe, zwłaszcza, jeżeli naturalną scenerię akcji stwarzają szumiące fale Bałtyku o zachodzie słońca...
Zorba kojarzony jest przede wszystkim z rewelacyjnym filmem z 1964 roku w reżyserii Michaela Cacoyannisa z Anthony'm Quinnem w roli tytułowej. Należy jednak pamiętać, że ekranizacja powieści Nikosa Kazantzakisa nie jest musicalem. Dzieło Cacoyannisa zostało obsypane licznymi nagrodami świata filmu, a filmowa muzyka Mikisa Theodorakisa, ze słynnym sirtaki na czele (powszechnie kojarzonym pod nazwą „zorba”), znana jest chyba każdemu. I choć fabuła filmu tylko nieznacznie odbiega od tej z musicalu, wersja powieści dla teatru muzycznego od ekranizacji różni się diametralnie...
Mowa tu przede wszystkim o muzyce - w musicalu nie usłyszymy charakterystycznego sirtaki, podczas którego Zorba wykonuje swój słynny taniec. Wersja sceniczna powieści jest ponadto zdecydowanie mniej "grecka" muzycznie od filmowej. Kompozytorem musicalu jest John Kander, który w swoich utworach połączył ludowe rytmy greckie ze stylem broadway'owskim, dzięki czemu spektakl wręcz obfituje w śpiew i taniec. Jest to chyba największa rozbieżność z filmem - zdecydowanie inna muzyka i mnóstwo utworów śpiewanych.
Ponadto w musicalu pojawia się dodatkowa postać - to Los, który na wzór greckiego chóru w tragedii antycznej jest narratorem i przewodnikiem wydarzeń, komentuje to, co dzieje się na scenie, a nierzadko także decyduje o rozwoju wypadków.
Libretto musicalu - na podstawie wspomnianej już powieści Nikosa Kazantzakisa "Grek Zorba" - napisał Joseph Stein, natomiast teksty piosenek stworzył Fred Ebb.
Zorba to niemłody już Grek, który - pomimo wielu trudów i nierzadko dramatycznych przeżyć - zachowuje radość i optymizm, dostrzega pozytywne strony życia, umie cieszyć się z tego, co podarowuje mu Los. Żyje tak, jakby za chwilę miał umrzeć. Prezentuje postawę dionizyjską, jest hedonistą i czerpie z życia pełnymi garściami. W trudnych chwilach, zamiast zamartwiać się i rozpaczać, zaczyna tańczyć. Taniec jest dla niego bowiem formą wewnętrznego oczyszczenia z nagromadzonych emocji - rzec można, że to antyczny katharsis.
Zorbę poznajemy w momencie przybycia na Kretę młodego Anglika o greckich korzeniach - pisarza Nikosa. Zorba zaprzyjaźnia się z wykształconym młodzieńcem, pomagając mu zadomowić się wśród greckiej społeczności, a także uruchomić starą, nieczynną kopalnię. Znajomość z Zorbą nie jest wolna od przygód, a w miarę wzajemnego poznawania się przyjaciół, Nikos staje się coraz bardziej podobny do Greka, przejmując od niego ten cudowny optymizm, spontaniczność i radość życia, przejawiające się w niezwykłym tańcu Zorby...
Nie brakuje tu jednak i scen dramatycznych - wioska, do której przybywa Anglik, wcale nie jest "rajem na ziemi". Jej mieszkańcy z bliżej nieokreślonych powodów szykanują i dokuczają młodej wdowie, w której kocha się Pavlis, syn burmistrza. Kiedy Los popycha Surmelinę w ramiona Nikosa, zrozpaczony Pavlis popełnia samobójstwo. Okazuje się to być doskonałym pretekstem do wykonania samosądu na młodej, bezbronnej kobiecie...
Kolejnym przejawem okrucieństwa Kreteńczyków są ostatnie chwile życia Madame Hortense, zwanej Bubuliną - niemłodej już francuskiej kurtyzany, zakochanej w Zorbie. Do domu umierającej na rękach Greka kobiety, wdzierają się mieszkańcy wioski i bez najmniejszych skrupułów grabią cały jej dobytek, nie zważając na to, że Bubulina ciągle jeszcze żyje...
Zorba to pierwszy musical, zrealizowany na Scenie Letniej na plaży w Orłowie przez zespół Teatru Miejskiego w Gdyni. Mimo iż twórcy specjalizują się w sztukach dramatycznych, trzeba przyznać, że przygotowaniu Zorby sprostali znakomicie.
Reżyserem i choreografem gdyńskiego spektaklu jest Jan Szurmiej, który wcześniej przygotowywał Zorbę w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Musical cechuje się ogromnym dynamizmem, sporo tu zwrotów akcji, licznych scen zbiorowych ze wspaniałą choreografią, niemało elementów zaskoczenia - ot chociażby fakt, iż nigdy nie było wiadomo, z której strony wyjdą aktorzy, a akcja niejednokrotnie rozgrywała się w kilku miejscach na raz. Zorba Jana Szurmieja to także interesujące pomysły inscenizacyjne.
Nie sposób pominąć scenografii - autorką pomysłowych dekoracji jest Sabina Bicz, która na plaży w Gdyni stworzyła malutki, grecki świat. Orłowskie łazienki przemieniły się w zabudowania Krety z charakterystyczną dzwonnicą z ruchomymi dzwonami. Na przeciwko na zmianę pojawiała się grecka tawerna albo dom Bubuliny, a z boku kopalnia lub cerkiew. Widownię rozmieszczono z kolei po bokach, zaś na środku została umieszczona niewielka okrągła scena, na której rozgrywały się główne wydarzenia spektaklu. Aktorzy do gry wykorzystywali także cały "teatralny" obszar plaży, a z całością niesamowicie trafnie współgrały morskie fale.
Sporo dobrego można także powiedzieć o kostiumach. Stroje stylizowane na ubiór Greków, antyczny, odrobinę jakby boski kostium Losu, mnisi, garderoba Francuzki Hortensji, angielski szyk Nikosa, mundury admirałów - wszystko to było w najmniejszych szczegółach dopracowane.
Zdecydowany minus gdyńskiego spektaklu to muzyka, która nie była wykonywana "na żywo". Fakt ten znajduje jednak swoje usprawiedliwienie - Zorba w Gdyni to przecież widowisko plenerowe. Mimo to brak orkiestry był mocno odczuwalny. Ponadto nagłośnienie pozostawiało niestety wiele do życzenia...
Do musicalu zaangażowano cały zespół Teatru Miejskiego w Gdyni, a ponadto zaproszono także innych artystów - np. z Teatru Muzycznego w Gdyni. Łącznie w spektaklu zagrało kilkudziesięciu aktorów.
W Zorbę wcielali się na zmianę Dariusz Siastacz z Teatru Miejskiego w Gdyni i Krzysztof Stasierowski z Teatru Muzycznego w Gdyni. Miałam przyjemność podziwiać Greka wykreowanego przez Dariusza Siastacza i muszę przyznać, że jego Zorba był fantastyczny! Aktor doskonale oddał charakter postaci, dając jej od siebie także sporo humoru. Warto również wspomnieć, że Dariusz Siastacz doskonale wykonał partie śpiewane.
Także Rafał Kowal, wcielający się w Nikosa, był bardzo przekonywujący w swojej roli. Co ciekawe, w ostatniej scenie musicalu, gdy Zorba i Anglik wykonują swój słynny taniec, odniosłam wrażenie, że Nikos Rafała Kowala tańczył nieco lepiej od swojego nauczyciela...
Bardzo podobał mi się również Los - w tej roli wystąpiła Beata Buczek - Żarnecka. I aktorsko i wokalnie była świetna. Podobne zdanie można wypowiedzieć o rewelacyjnej Dorocie Lulce, grającej Bubulinę. Jej Madame Hortense to postać niezwykle barwna i sugestywna, trochę komiczna, ale momentami także refleksyjna.
Nie sposób pominąć wesołego Mimikosa (Grzegorz Wolf), który - za każdym razem, gdy pojawiał się na scenie - wywoływał przyjazne uśmiechy na twarzach widzów. Moją ogromną sympatię wzbudził także Dziadek (Andrzej Richter), pojawiający się w każdej scenie zbiorowej.
Niestety, nie wszyscy aktorzy sprostali zadaniu tak znakomicie – Marta Kawała, wcielająca się w młodą wdowę Surmelinę, co prawda aktorsko i wizualnie wypada wspaniale. Jak jednak wiadomo, w musicalu bardzo ważny jest również śpiew. Szkoda, że na tej – jakże istotnej – płaszczyźnie Marta Kawała nie stanęła na wysokości zadania.
Twórcy gdyńskiego Zorby mówią o Greku: "On nie jest piękny, młody i bogaty. Ale to on powinien być bohaterem naszych czasów, i to dla niego będziecie chcieli wracać na Scenę Letnią w Orłowie!". I nie ma w tych słowach przesady - jeśli tylko Teatr Miejski w Gdyni zdecyduje się wystawić Zorbę w przyszłym sezonie, bez wahania wybiorę się na ten spektakl jeszcze raz, by ponownie zatonąć w greckim świecie i dać się porwać życiowej filozofii Zorby...
Autor: Dagmara Grodzka