Spamalot
02.10.2010 | komentarze: 0 | galeria filmów | galeria zdjęć
Na polską wersję musicalu Erica Idle i Johna Du Prez czekałem z niecierpliwością od momentu, gdy pojawiły się pierwsze informacje o tym, że za jego wystawienie biorą się artyści z Teatru Muzycznego w Gdyni. Jako niepoprawny fan Monty Pythona i translatorycznego kunsztu Bartosza Wierzbięty, oczekiwałem czegoś naprawdę "z innej beczki". Spodziewałem się musicalu pełnego "pytonowskiego" humoru, nabijania się ze wszelkich świętości, dobrej gry aktorskiej, przerysowanych motywów, chwytliwych muzycznych kawałków, a w końcu - wielkiego poczucia radości, jaką dać może tylko skrojony na miarę moich wymagań musical. Spodziewałem się i... nie zawiodłem się pod żadnym względem. "Spamalot" jest po prostu strzałem w dziesiątkę! Ale zacznijmy od początku.
"Spamalot" to swego rodzaju musicalowa reedycja filmu z roku 1975 "Monty Python and the Holy Grail". Nie będę wnikał w historię ani grupy Monty Pythona, ani filmu, bo uważam, że każdy szanujący się konsument popkultury musiał mieć styczność jeśli nie z filmem, to z jakimkolwiek innym dorobkiem Brytyjczyków. Warto jednak przy okazji kontaktu ze "Spamalot" odświeżyć, lub zapoznać się z filmem "Monty Python and the Holy Grail" a nawet... z "Life of Brian". Musical, mimo że czerpie z tych filmów dość obszernie, to opowiada historię nieco inaczej, zmieniając trochę fabułę, chronologię wydarzeń, a także dodając co nieco, jak i ujmując. Dostajemy więc to, co widzieliśmy w filmie, ale w innej otoczce, dodatkowo wzbogacone przerysowaną z lekka, ale wpadającą w ucho muzyką Johna Du Prez i tekstami Erica Idle.
Musical opowiada historię sławnego skąd inąd Króla Artura, który wraca do Anglii i pragnie zebrać wokół swojego Okrągłego Stołu najznamienitszych rycerzy. Przy okazji zdarza mu się otrzymać od Boga niezwykłe zadanie - znaleźć Święty Graal - kielich, z którego Jezus Chrystus pił podczas Ostatniej Wieczerzy. Takie są, mniej więcej, fabularne zręby musicalu (a także i filmu). W praktyce mamy jednak do czynienia z lawiną przejaskrawionych motywów muzycznych, natrząsania się ze wszelkich świętości i z niesamowitą ilością dobrego humoru. Odnajdziemy więc naszych znajomych rycerzy: Launcelota, Robina, Bedevieura i Galahada wraz z ich pokręconymi przygodami. Znajdzie się również miejsce dla Czarnego Rycerza, czarnoksiężnika Tima, brata Maynarda z jego Relikwią, czyli Świętym Granatem Ręcznym. Jednym słowem - Monty Python jak się patrzy. Z racji jednak, że mamy do czynienia z musicalem, a nie filmem, postaci nieustannie tańczą i śpiewają, a wszystko to samo w sobie jest jednym wielkim gagiem. Cięty humor nie oszczędza nikogo i niczego. Dostaje się Żydom, Katolikom, Francuzom, Teatrowi wystawiającemu musical o Francuzach ;), Upiorowi w Operze, kilku innym musicalom, jak i samej sztuce musicalowej wraz z jej twórcami. "Spamalot" to jedno wielkie humorystyczne szyderstwo z czego się tylko da - tak jak Latający Cyrk Monty Pythona i inne filmy komików z Wielkiej Brytanii (plus jeden z USA).
Jak jednak brytyjski humor, pythonowskie motywy zarówno muzyczne jak i liryczne, odnajdują się na deskach "Broadwayu nad Bałtykiem"? Bardzo dobre, chociaż przynajmniej w jednym miejscu możliwe do poprawienia, tłumaczenie Bartosza Wierzbięty z anglojęzycznego libretta wyciągneło to, co najlepsze. Tak jak kiedyś Tomasz Beksiński był wyznacznikiem tego, jak Monty Python jest odbierany w naszym języku, tak Wierzbięta pokazuje, że godny jest zastąpić nieodżałowanego mistrza. Tekst jest spójny, lokalnie podkoloryzowany, a aktorzy świetnie się nim bawią. Podobnie ze śpiewem i grą aktorską - nie mam nic do zarzucenia gdyńskim artystom. Widać, że sami świetnie się czują w abstrakcyjnym świecie Monty Pythona.
Mieliśmy przyjemność obejrzeć dwa pierwsze, przedpremierowe spektakle i zobaczyć różnych aktorów w różnych rolach. Króla Artura gra gościnnie utalentowany wychowanek gdyńskiego SWA - Jerzy Jeszke oraz lokalna gwiazda gdyńskiej sceny - Bernard Szyc. Naszym zdaniem lepszą kreację tworzy Jeszke - dobrze się wczuwa w swoją rolę, a jeszcze lepiej nadrabia możliwościami wokalnymi. Trudno natomiast wybrać lepszą odtwórczynię roli Pani Jeziora. Zarówno Karolina Trębacz, jak i Marta Smuk radzą sobie doskonale. Bawią się swoją rolą, grają ostro przerysowaną karykaturę musicalowej divy. Ich wyczyny na scenie ogląda się bardzo przyjemnie. Tomek Więcek, Krzysztof Żabka, Jerzy Michalski, Aleksy Perski i Marek Richter wcielają się w role rycerzy Króla Artura i każdy z nich tworzy swoją własną, ciekawą wizję postaci. Tchórzliwego Robina grają Krzysztof Żabka i Aleksy Perski, Galahada i Bedeviera na zmianę - Tomasz Więcek i Jerzy Michalski, Launcelota - Marek Richter. Grający Galahada ma okazję zaśpiewać w duecie z Panią Jeziora jeden z bardziej znanych utworów "Spamalotu" - "The Song That Goes Like This". Jest to piosenka parodiująca (i to bardzo dosłownie) słynne arie musicalowe. W polskiej wersji brakuje jej może trochę "ostrza" ale i tak robi wrażenie swoim humorem i przerysowanym wykonaniem. Bardzo podoba mi się również Robin w wykonaniu Żabki i Launcelot Marka Richtera, robiący niesamowitą furrorę swoją mimiką.
"Spamalot" to też aktorzy z drugiego planu. Czarny Rycerz w wykonaniu Tomasza Czarneckiego? Chyba lepszy niż w filmie. Role i rólki Jacka Westera? Bombowe. Co kolejna, to lepsza. Od matki Galahada, przez... znaną polską divę (?), do czarnoksiężnika Tima. Nie można nie docenić także Krzysztofa Wojciechowskiego i Tomasza Gregora w ich wymiennych rolach giermków, Saszy Reznikowa z jego "akcentem", czy - moim skromnym zdaniem, autora najśmieszniejszej kreacji aktorskiej - Sebastiana "Brata Maynarda" Müncha. Do tego tancerze, tancerki i trochę nagich ciał. Na zachętę dodam, że przed realizacją "Spamalotu" Teatr Muzyczny szukał... profesjonalnej striptizerki.
Trójmiejska realizacja "Spamalotu" jest rewelacyjna. Jasne jest, że dużą rolę odgrywa w tym scenariusz i muzyka, na którą Maciej Korwin i jego zespół wpływu większego nie mają, ale... bez dobrego wykonania nawet najlepszy musical może polec. "Spamalot" broni się wszystkim - grą aktorską, wokalnymi możliwościami, pythonowską scenografią, wzbogaconą o charakterystyczne animacje, zwariowanymi kostiumami (rycerze z gwiazdami Dawida na zbrojach, tancerki z piersiami na wierzchu czy aktorki pokazujące swoje seksowne pupy - chyba za dużo tego seksu w "Spamalocie" ;)). Z pewnością nie omieszkam obejrzeć jeszcze wielu spektakli, bo po prostu jest warto. W dzisiejszych czasach prześmiewczy humor brytyjskich komików w wykonaniu polskich artystów to coś, czego nam bardzo brakowało. Dystans do rzeczywistości, uśmiech w obliczu nawet najgorszych problemów - to właśnie oferuje "Spamalot". Przecież "życie lepszy ma smak, gdy zmartwień brak", ni?
Spamalot
Premiera: 02-10-2010
Libretto i teksty piosenek: Eric Idle
Muzyka: John Du Prez, Eric Idle
Przekład: Bartosz Wierzbięta
Reżyseria: Maciej Korwin
Kierownictwo muzyczne: Dariusz Różankiewicz
Scenografia i kostiumy: Jerzy Rudzki
Choreografia: Joanna Semeńczuk, Bernard Szyc
Układy stepowane: Jacek Wester
Przygotowanie wokalne: Agnieszka Szydłowska
Projekty animacji: Tomasz Dobrowolski
Światło: Piotr Kuchta
Dźwięk: Mariusz Fortuniak, Maciej Chłopecki
Asystent reżysera: Paweł Bernaciak
Asystent scenografa: Renata Godlewska
Asystent choreografa: Aleksandra Szulc
Obsada:
Król Artur: Jerzy Jeszke, Bernard Szyc
Pani Jeziora: Darina Gapicz, Marta Smuk, Karolina Trębacz
Patsy, giermek Króla Artura: Tomasz Gregor, Krzysztof Wojciechowski
Dennis Galahad: Jerzy Michalski, Tomasz Więcek
Robin: Aleksy Perski, Krzysztof Żabka
Lancelot: Marek Richter
Bedevere: Jerzy Michalski, Tomasz Więcek
Herbert: Tomasz Bacajewski, Marek Kaliszuk
Historyk, Francuz: Sasza Reznikow
Galahadowa, Tim i wiele innych: Jacek Wester
Ojciec Herberta, Burmistrz itd.: Zbigniew Sikora
Concorde, giermek Lancelota: Tomasz Gregor, Krzysztof Wojciechowski
Wielobarwny ogólnośredniowieczny tłum Brytów i innostrańców:
Urszula Bańka, Julia Frankowska, Anna Krawecińska, Paulina Kroszel, Agnieszka Król, Katarzyna Kurdej, Mariola Kurnicka, Aleksandra Meller, Alicja Piotrowska, Małgorzata Regent, Aleksandra Szulc , Anna-Maria Urbanowska, Vilde Valldal Johannessen, Agata Bieńkowska /ad/, Dominika Kramarczyk /ad/
Paweł Bernaciak, Paweł Czajka, Tomasz Czarnecki, Łukasz Czerwiński, Mateusz Deskiewicz, Tomasz Fogiel, Kamil Frącek, Artur Guza, Paweł Kubat, Paweł Mielewczyk, Sebastian Münch, Aleksy Perski, Jarosław Rzepiak, Sebastian Wisłocki, Michał Zacharek, Adam Zawicki, Krzysztof Żabka, Janusz Żak, Tobiasz Cytrowski /ad/, Jakub Kot /ad/
Orkiestra pod dyrekcją Dariusza Różankiewicza w składzie:
Jolanta Arasimowicz - flet
Renata Nehrebecka - obój
Aleksander Kamiński, Aleksander Kamiński, Jacek Piastowski- klarnety, saksofony
Michał Leo - fagot
Krzysztof Krakowski - waltornia
Krzysztof Krakowski - waltornia
Tomasz Kiel, Tomasz Grzegowski - trąbki
Piotr Górka (inspektor orkiestry), Michał Mieczkowski - puzony
Joanna Ostrowska - piano
Elżbieta Deputat, Marcin Pietrzak - keyboardy
Tadeusz Wiśniewski - gitara
Marcin Bożek - bas
Tomasz Pawłowski - perkusja
Piotr Schiller - instrumenty perkusyjne
Małgorzata Lewosińska Małgorzata Siewert, Iwona Warszycka-Kot - skrzypce
Jarogniew Dąbrowski (koncertmistrz), Bogdan Gasik - skrzypce
Elżbieta Górka - altówka
Spektakl prowadzą: Grażyna Dunal, Ewa Wielebska.
Autor: Tomasz Grodzki