Lalka
01.03.2010 | komentarze: 0 | galeria zdjęć
Dawno żaden musical nie wywołał tak żywej dyskusji po premierze, jak zrobiła to "Lalka". Jest to dzieło bez dwóch zdań oryginalne na tle tego, co serwują teatry muzyczne w Polsce i jako przedstawiciel "trzeciej drogi" reżysera Wojciecha Kościelniaka jest doskonałym przykładem na to, że można zrobić musical niebanalny, ale też ciągle utrzymany w ramach gatunku.
Kwestią indywidualną każdego odbiorcy jest to, czy preferuje poruszanie na scenie trudnych i ważkich życiowych aspektów, czy też bardziej kieruje się w teatrze ku lekkiej rozrywce albo nieco baśniowemu oderwaniu od trudów dnia codziennego. I choć "Lalka" zdecydowanie umiejscawia się w tej pierwszej grupie, nie należy obawiać się braku zainteresowania tym tytułem ze strony widzów.
"Lalka" to połączenie wyjątkowo dobrej gry aktorsko-wokalnej niemal każdego z artystów, występujących na scenie, oraz zachwycających scen zbiorowych, z oryginalną muzyką Piotra Dziubka, dynamicznym scenariuszem Wojciecha Kościelniaka i wpadającymi w ucho, dobitnymi tekstami piosenek Rafała Dziwisza. Mimo że nie znajdziemy tu muzycznego motywu przewodniego, powracającego cyklicznie w rozmaitych scenach spektaklu, musical jest niebywale spójny w swojej partyturze i z pewnością znaczna część publiczności zapamięta z "Lalki" nie jeden, a kilka wysmakowanych utworów Dziubka. Każdy z tych elementów - sam w sobie - jest już zadatkiem na dobrą ocenę musicalu, a ich kombinacja po prostu stawia "Lalkę" w czołówce gdyńskich produkcji ostatnich lat.
Na tle swingowej, dixielandowej muzyki, w której na pierwszy plan wybija się akordeon, rozgrywa się znana nam z kart szkolnej lektury historia o miłości, poświęceniu, zapomnieniu, wyniosłości, społecznych granicach i ich przekraczaniu. Próżno tu jednak szukać dokładnego odwzorowania powieści Prusa. Niepełne przeniesienie fabuły na deski teatralne, pominięcie niektórych wątków i uwypuklenie innych - to jednak nie wszystko. Bo Kościelniak to marka sama w sobie - wydobywa to nieodkryte dotychczas "coś" z doskonale znanych historii, które - wydawałoby się - nie mogą już niczym zaskoczyć.
"Lalka" to zupełnie inny świat, swoim przerysowaniem zwracający dobitnie uwagę na wszelkie niedoskonałości relacji międzyludzkich. Groteskowa niemal forma przedstawienia większości postaci pokazuje, że każdy z nas to swego rodzaju lalka, która "poruszana" jest przez swoje pragnienia, lęki, spotykanych ludzi i doświadczane wydarzenia. W tym zatrważającym świecie marionetek, masek i gombrowiczowskich gęb, jest jednak miejsce dla ludzi. Jedynie bowiem Wokulski i Rzecki przedstawiani są w konwencji nieprzerysowanej i niekarykaturalnej. Obaj wierzący w ideały i ślepo do nich dążący, w konsekwencji odkrywają jednak, że żyjąc w teatrze świata, sami też są jego częścią, sterowani jak marionetki i uwikłani w z góry ustalony scenariusz. Obaj cierpią, gdy upadają ich ideały, obaj nie odnajdują się w świecie kukiełek, tak bardzo pragnąc przecież tak niewiele - normalności.
O ile Rzecki to od początku do końca człowiek - wzbudzający sympatię poczciwy subiekt, niemający za grosz wyrachowania ani złych intencji, o tyle Wokulski daje się ponieść wirowi świata lalek w konfrontacji z Izabelą Łęcką. Gdy tylko los stawia ją na drodze Stacha, ten zaczyna zachowywać się nienaturalnie, poruszany wszechogarniającą namiętnością. Izabela każdorazowo rzuca na niego tak niesamowity czar, że pod jego wpływem Wokulski przestaje być swobonie myślącym człowiekiem. Widząc w niej swój odległy ideał, wyniesiony na piedestał, wspina się ku niej ile sił po symbolicznej drabinie, cały czas wracając jednak do punktu wyjścia. Stanisław jak mityczny Syzyf pokonuje coraz to nowe trudności, kolejne szczeble, ale cokolwiek nie uczyni - zawsze wróci do początku, kolejny raz zmuszony wynurzyć się z podziemi i ponownie rozpocząć swoją trudną wędrówkę.
Każdy jego ruch nie zjednuje mu jednak serca wybranki. Izabela zdaje się być przerażona wszechobecnym istnieniem adoratora, nie życzy sobie jego towarzystwa ani umizgów. Jej zakłopotanie i lęk przed niechcianym kochankiem nadaje jej ludzki wymiar, pozwala ją na pewien sposób zrozumieć, a nawet polubić. Nie mogąc jednak zniechęcic do siebie Stanisława, postanawia go wykorzystać. Nasuwa się tu ciekawy wniosek - czy to nie Wokulski sam był winien temu, jaki los go spotkał? Czy to nie on sprowokował zachowania Izabeli? Bo przecież - przesada w którąkolwiek stronę nie niesie ze sobą niczego dobrego...
Rafał Ostrowski i Renia Gosławska wcielają się w swoje postaci pierwszorzędnie. W ich karierze to powrót do głównych ról na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni i widać, że to powrót w wielkim stylu. Ich grze aktorskiej, czy umiejętnościom wokalnym nie można zarzucić niczego.
Ostrowski jest takim Wokulskim, jakiego bodaj każdy mógłby oczekiwać. I to właśnie on nadaje tempo przedstawieniu, to on jest jego najsilniejszą stroną, zarówno pod względem aktorskim, jak i wokalnym. Żałować można jedynie, że dopiero w drugim akcie powierzono Ostrowskiemu tak znaczące kwestie do wypowiedzenia i wyśpiewania; szkoda, że na taki punkt kulminacyjny w wykonaniu tego solisty reżyser każe tak długo czekać.
Rafałowi Ostrowskiemu kroku na scenie doskonale dotrzymuje Renia Gosławska w roli Izabeli Łęckiej. Zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapewnieniami, artystka niezwykle sugestywnie broni kreowanej przez siebie postaci. Nadaje jej cechy ludzkie, wskutek czego postrzegana zazwyczaj jako pusta kokietka, Izabela staje się nieco zagubioną, pragnącą spokoju kobietą, która nie potrafi radzić sobie z tym, co ją spotyka. Daje się zauważyć powrót do dawnej scenicznej formy Gosławskiej i choć jej sposób gry i śpiewu może się podobać lub nie, z całą pewnością nie można odmówić Reni stworzenia dojrzałej i przekonywującej kreacji.
Nieco więcej uwagi warto również poświęcic Rzeckiemu Zbigniewa Sikory. Pamiętniki starego subiekta zostały w znacznym stopniu okrojone w musicalu, nie przeszkodziło to jednak, by Ignacy pozostał najbardziej ludzką i dobroduszną z postaci Prusa. Nie bez przyczyny Zbigniew Sikora szczycił się swoją rolą jeszcze przed premierą - bo jego wystąpienie w drugim akcie to dobitne ukoronowanie spektaklu, to pointa, jaką należy przekazywać tym, którzy nie są jej jeszcze świadomi, i tym, którzy już o niej zapomnieli.
Równie dobrze grają pozostali aktorzy, wcielający się w mniejsze lub większe role bohaterów powieści Prusa. Niemal każda z tych kreacji to artyzm sam w sobie, w którym próżno szukać sztuczności, czy braków warsztatowych. Mamy tu więc i przerysowane panie Meliton (Aleksandra Meller i Magdalena Smuk), i pląsającego z niebywałą naturalnością Tomasza Łęckiego (Andrzej Śledź), i porażającą siłą głosu Marię (Katarzyna Kurdej), czy wreszcie nieco psychodelicznego profesora Geista (Marek Richter). Co intrygujące, postrzegany jako niespełna rozumu i oderwany od rzeczywistości, Geist u Kościelniaka to - pomimo swojego niebanalnego wizerunku, wywołującego szczyptę niepokoju - jedna z tych nielicznych, trzeźwo patrzących na theatrum mundi postaci.
"Lalka" to również zaskakujące rozwiązania sceniczne i nasycenie symboliką. W zestawieniu z charakteryzacją postaci, ich indywidualnymi manierami ruchowymi i werbalnymi, stwarza to w pełni spójną formę, w którą zatopiony jest spektakl. Formę, która za sprawą Kościelniaka wytycza zupełnie nowy, dotychczas nieznany nurt w teatrze musicalowym.
Niestety, w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu. Kto widział wrocławską "Operę za trzy grosze" Wojciecha Kościelniaka, ten wie o czym mowa. "Lalka" powiela wiele schematów, wykorzystanych we wcześniejszej produkcji reżysera - psychodeliczny klimat przedstawienia, karykaturalne zindywidualizowanie postaci, przerysowanie ich cech charakterystycznych, nasycenie symboliką, czy maszerujące rytmicznie "tło". Można powiedzieć, że to swego rodzaju "znak rozpoznawczy" ręki Kościelniaka. Ubranie jednak zupełnie innej treści w niemal identyczną formę może być objawem wtórności, co artyście z pewnością nie służy. Bo wówczas kolejnej produkcji reżysera nie ogląda się już z takim zainteresowaniem, jak tej "najpierwszej", tu już nie tak zupełnie wszystko zaskakuje, niewiele szokuje. Faktem jednak jest, że "Lalka" to niecodzienne na Pomorzu wydarzenie kulturalne i absolutne novum na deskach gdyńskiego Teatru Muzycznego - bo przecież tutaj Kościelniak jeszcze czegoś TAKIEGO nie wyreżyserował.
LALKA
Premiera: 27-02-2010
Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni
Scenariusz na podstawie powieści Bolesława Prusa: Wojciech Kościelniak
Teksty piosenek: Rafał Dziwisz
Muzyka: Piotr Dziubek
Reżyseria: Wojciech Kościelniak
Kierownictwo muzyczne: Piotr Dziubek
Scenografia i animowane projekcje: Damian Styrna
Choreografia i ruch sceniczny: Janusz Skubaczkowski, Beata Owczarek
Kostiumy: Katarzyna Paciorek
Przygotowanie wokalne: Agnieszka Szydłowska
Asystent reżysera: Paweł Bernaciak
Asystent scenografa: Renata Godlewska
Asystent choreografa: Eliza Kujawska
Obsada:
Stanisław Wokulski - Rafał Ostrowski
Izabela Łęcka - Darina Gapicz, Renia Gosławska
Ignacy Rzecki - Zbigniew Sikora
Tomasz Łęcki - Andrzej Śledź
Hrabina Karolowa - Grażyna Drejska
Kazio Starski - Tomasz Bacajewski
Baronowa Wąsowska - Karolina Merda, Karolina Trębacz
Profesor Geist - Marek Richter
Maria - Dorota Białkowska, Katarzyna Kurdej
Subiekt Mraczewski - Tomasz Więcek
Subiekt Klejn - Krzysztof Wojciechowski
Subiekt Lisiecki - Jerzy Michalski
Szuman/ Stary Mincel - Tomasz Fogiel
Panna Florentyna - Alicja Piotrowska
Pani Meliton - Aleksandra Meller, Magdalena Smuk
Wysocki - Tomasz Czarnecki
Stary Szlangbaum - Bernard Szyc
Henryk Szlangbaum - Sebastian Münch
Baron Krzeszowski - Tomasz Gregor
Baronowa Krzeszowska - Agnieszka Kaczor
Suzin - Sasza Reznikow (gościnnie)
Książę - Jacek Wester
Magazynier - Krzysztof Żabka
Lalki:
Marta Bacajewska, Urszula Bańka, Ewelina Dańko, Ewa Gierlińska, Anna Krawecińska, Eliza Kujawska, Mariola Kurnicka, Izabela Sito, Marta Smuk, Małgorzata Szczypińska, Aleksandra Szulc, Anna Urbanowska, Marta Vielrose, Paweł Bernaciak, Łukasz Czerwiński, Mateusz Deskiewicz, Artur Guza, Robert Kampa, Kacper Poślednik, Tadeusz Rutkowski, Sebastian Wisłocki, Adam Zawicki
i Adepci Studium Wokalno-Aktorskiego: Magdalena Jadowska, Agnieszka Król, Paweł Czajka, Paweł Mielewczyk, Paweł Kubat, Andrzej Skorupa, Michał Zacharek
Orkiestra Teatru Muzycznego pod kierownictwem Piotra Dziubka
Aleksander Kamiński – klarnet, saksofon sopranowy, saksofon altowy, saksofon tenorowy,
Krzysztof Krawiec – klarnet, klarnet basowy, saksofon tenorowy, saksofon barytonowy,
Tomasz Grzegowski, Tomasz Kiel – trąbki,
Piotr Górka /inspektor orkiestry/ - puzon,
Michał Mieczkowski – puzon, puzon basowy,
Piotr Dziubek – akordeon, wurlitzer, instrumenty perkusyjne,
Tadeusz Wiśniewski – banjo,
Adam Skrzypek – kontrabas,
Tomasz Pawłowski – perkusja.
Inspicjent Grażyna Dunal
Sufler Ewa Wielebska
Autor: Dagmara Nakielska i Tomasz Grodzki